W dniach od 30 stycznia do 6 lutego 2016, 15-osobowa grupa uczniów naszego liceum pod opieką Pani Marty Inglot oraz Pani Anny Bąk, przebywała w Holandii. Byliśmy gośćmi nauczycieli, uczniów i rodziców ze szkoły partnerskiej ‘t-Atrium w Amersfoort. Pobyt polskiej grupy w Holandii związany był z międzynarodowym projektem pod tytułem ‘Building Europe through Entrepreneurship and Employment’ koordynowanym przez szkołę w Amersfoort. Mieliśmy więc niepowtarzalną okazję znaleźć się wśród młodzieży i nauczycieli z Portugalii, Belgii, Włoch, Litwy, Turcji i USA i ćwiczyć język angielski na żywo oraz uczestniczyć w warsztatach, wycieczkach i spotkaniach integracyjnych.
Uczniowie i nauczyciele zakwaterowani byli w rodzinach holenderskich, co dało szansę zasmakowania tradycyjnej kuchni, poznania kultury i obyczajów oraz doświadczenia ich życia na co dzień. Jeździliśmy więc wszędzie rowerami, jedliśmy sery i masło czekoladowe, a najważniejszy posiłek dnia serwowany był wieczorem.
Warsztaty projektowe polegały na udoskonaleniu istniejącej firmy i zaprojektowaniu jej reklamy . 12 grup w międzynarodowym składzie walczyło o główną nagrodę. Cieszymy się, że w zwycięskiej drużynie znalazła się nasza uczennica Agata Sykała, a pracami tej grupy kierowały Panie Piret Paris i Marta Inglot.
Były też wycieczki. Zwiedzanie miasta Amersfoort prowadzili uczniowie holenderscy, obserwowani i oceniani przez swoich nauczycieli. Odwiedziliśmy stolicę kraju – Amsterdam, a w nim Muzeum Narodowe i Dom Anny Frank. Wizyta w muzeum związana była z konkursem na temat dzieł Rembranta, które mogliśmy podziwiać. Tym razem najlepiej wypadli Agnieszka Frankowska i Paweł Dyrkacz ze swoimi holenderskimi partnerami.
W piątek był Utrecht – urocze miasto, a tyle sił nas kosztowało. Najpierw pokonanie 463 schodów aby wejść na wieżę – dzwonnicę kościoła, a potem szaleństwo na lodowisku. Ileż było radości!
Na każdym kroku mogliśmy zauważyć jak odmienne są życie i kultura w nie tak bardzo oddalonym od nas kraju. No i wszędzie angielski – w sklepie, w metro, w kawiarni, nawet na targu – każdy Holender bez problemu posługuje się tym językiem. Dla nas to też motywacja, aby ćwiczyć non-stop.
Po tych intensywnych i pełnych wrażeń dniach, zatęskniliśmy za domem i chcieliśmy już wrócić do tego co nasze, do pierogów, nieznośnego brata, psa za płotem sąsiada i dzwonów zapraszających do kościoła. Nic dziwnego – wszędzie dobrze, ale najlepiej …….
c.d.n.